logo

wróć do news

Karol Kruszyński o swoim starcie w Mistrzostwach Europy EMX125 w Loket!

01-08-2014
W ten weekend startowałem w Mistrzostwach Europy klasy EMX125 w Loket. Od samego rana było ciśnienie jak zobaczyliśmy, że na treningu czasowym w mojej grupie kwalifikacyjnej zabrakło mi niecałe 0,8s., by wejść na maszynę startowa w wyścigach finałowych. Został nam wyścig Last Chance, z którego 10 zawodników przechodziło do tych właśnie wyścigów. Szanse miałem spore, bo w drugiej grupie kwalifikacyjnej były o wiele gorsze wyniki. Z moim czasem w drugiej grupie byłbym w pierwszej 12. 
 
 
Wyścig Last Chance odbył sie w samo południe, kiedy temperatura sięgała 30 stopni Celsjusza. Było mega gorąco! Na maszynę startową wyjechałem jako 10. zawodnik. Z tego pola można było powalczyć o w miarę dobre miejsce w pierwszym zakręcie. I tak się stało. W pierwszym zakręcie byłem czwarty, ale do końca wyścigu zostało jeszcze 20min + 2 okrążenia. Na początku miałem jeszcze ochotę powalczyć z pierwszą trójką, ale po jakimś czasie zaczęło mi betonować ręce i tak z czwartego miejsca spadałem kolejno na 5, 6, 7, 8, 9... i na szczęście na tym tylko się skończyło. A mogło być znacznie gorzej, bo na 2 okrążenia przed metą nie siedział mi na kole tylko jeden zawodnik. Było ich aż pięciu. Każdy chciał być w pierwszej dziesiątce, wiec walka była o każdy metr.
 
Na szczęście stało się jak się stało i na maszynę startową, zarówno do pierwszego, jak i drugiego wyścigu wyjechałem na 39 miejscu. Ciśnienie z nas wszystkich już zeszło. Cieszyliśmy się, że po raz pierwszy uda mi sie stanąć w bramkach z najlepszymi zawodnikami w Europie. 
 
 
Do wyścigów podszedłem na luzie, tak typowo treningowo, żeby się czegoś nauczyć od lepszych. W pierwszym wyścigu kompletnie zasnąłem na starcie. Zresztą w całym wyścigu nie byłem sobą. Jechałem jakoś dziwnie. Nie mogłem się kompletnie odnaleźć. Nie mogłem znaleźć przyczepności, która na torze w Loket jest bardzo ważna. Tak właśnie jechałem cały czas - dopiero na 34 pozycji. Później spadłem jeszcze o jedno oczko a na koniec złapałem kapcia i dojechałem na 37 miejscu. Nie ma się czym chwalić, aczkolwiek został jeszcze jeden wyścig. 
 
Drugi wyścig był na prawdę fajny. Miałem perfekcyjny start, ale paru zawodników wyjechało z bramek jeszcze szybciej niż ja. Wśród nich był Davy Pootjes, który przewrócił sie na pierwszym zakręcie i utworzył „korek”, w którym niestety też uczestniczyłem. Udało mi się jakoś z niego wyjechać i byłem w granicach 30 miejsca. Od pierwszego zakrętu moja jazda była już całkiem inna niż w pierwszym wyścigu. Była pewniejsza, a co ważniejsze, bardziej agresywna. Po pierwszym okrążeniu byłem już 25 - przed takimi nazwiskami jak Pootjes, Mewse ,czy Genot, któremu zrobiłem niemiłą niespodziankę w postaci block passa. 
 
 
Następne koło już nie było takie miłe. Od początku wyścigu ścigałem sie z Bułgarem Michaelem Ivanowem, który przyjechał w TOP 3 w GP Bułgarii. Na 90-stopniowym zakręcie wybrał zewnętrzny ślad i pojechał po usypanej bandzie. Widząc to postanowiłem wyprzedzić go trochę agresywniej niż zwykle. Wszystko byłoby okej, gdyby on odjął gazu, a tego niestety nie zrobił. Takim sposobem razem zaliczyliśmy widowiskową „glebę”, w której zgiął mi tylną zębatkę…
 
Tak niestety zakończył się dla mnie wyścig, a szkoda. Gdyby nie ten incydent mógłbym sprawdzić się, gdzie jestem w Europie i czy wytrzymałbym ich tempo i na którym miejscu bym dojechał, bo szło mi naprawdę dobrze, a mogło być jeszcze lepiej.
 
Darmowa przesyłka od 350 PLN
Darmowa przesyłka od 350 PLN